Dekatyzacja?... A co to takiego? Czyli jak zaraziłam rękodziełem recepcjonistkę w akademiku.



   Sobota. W czwartek zamówiłam wełnę i włóczki na zamówienie. No i święcie przekonana dzisiaj, że będą zapewne w poniedziałek lub wtorek, ubieram się do sklepu. 

   Spacer cudowny, piękna dzisiaj pogoda. Kolorowa jesień już minęła, nadchodzą odcienie bure, szarawe. I ma to swój specyficzny piękny klimat. Żałuję, że nie wzięłam na drogę aparatu, bym się podzieliła dzisiejszymi widokami 
   Ale wracając do tematu. Wróciłam do akademika i dostaję wiadomość od kuriera, że paczka czeka na portierni. Odebrałam, rozpakowałam, pociumciałam - bo przecież zawsze trzeba wełnę pomacać 
I tak sobie pomyślałam, że może ja ją zdekatyzuję już dzisiaj?

   Trochę duża jak na pralkę. Ale! Przecież w pralni jest wanna. Może da się ją użyć?
   Tuptam więc sobie na dół znowu do portierni, tłumaczę, że widziałam wannę w pralni i pytam o jej zdatność do użytku. Pani w lekkim zdziwieniu, więc lecę szybko z wyjaśnieniami, że muszę zdekatyzować materiał. A pani na mnie jeszcze większe oczy. W ogóle nie pojmowała, jak można prać rzeczy ręcznie, skoro jest pralka? A pralki przecież zajęte. No tak.. Bo wie pani, dekatyzacja to nie pranie. Ja potrzebuję namoczyć wełnę w bardzo ciepłej wodzie, żeby potem, jak już będzie z niej ciuch, to się nie zrobi sukienka dla Calineczki. Chwila zadumy. Olśnienie. I pada pytanie, a co dokładnie muszę zrobić, dlaczego tak. No to opisuję wszystko po kolei. Pani kręci coraz bardziej głową. Zerka do koszyczka na klucze - no ale każda pralka zajęta, klucza brak (mamy na piętro 3 pralki, kluczyk dostaje każdy, kto korzysta z danej pralki). Pokręciła nosem, pokręciła. Na pewno pralki nie potrzebujesz? - No nie. No to dała mi kluczyk zapasowy. Szybka akcja, bo kluczyka mi dać nie powinna i muszę koniecznie zaraz odnieść. Dobrze 
   Podreptałam na górę. Zrobiłam co trzeba i czym prędzej lecę na dół tak jak obiecałam.
   Pani, do tej pory smutna i ponura, wita mnie uśmiechem i pyta co potem mam zamiar z tą wełną zrobić. Tak się dowiedziała o moim niecodziennie spotykanym zajęciu.

   I wiecie co?
   Resztki materiałów już są na dole, a pani szczęśliwa już nie ogląda telewizora 

Dobrej nocy Wam życzę,

Dobrowieść 

Komentarze

Popularne posty